27.06.2014

"depresja bierze się z nicnierobienia'

Żeby jakoś nakierować na problem, muszę zacząć od początku..czyli jak dostałam diagnozę: depresja.
Byłam na początku drugiego trymestru, kiedy stan mojej psychiki był jak przy najdłuższych suszach stan Bugu we Włodawie (ktoś z Was też słuchał przez całe dzieciństwo Jedynki?). Ponieważ jestem osobą która stany depresyjne (nie mylić z depresją) posiada od dzieciństwa, przez co zawsze byłam przezywana beksą, wiedziałam podskórnie że to co się dzieje to nie jest typowa chandra ani efekt stanu błogosławionego. Nawiasem mówiąc, rozwalają mnie określenia "uczucie melancholii w ciąży". Kto je wymyśla? Redaktorzy kolorowych pism czy kto? Nie, to nie było uczucie "melancholii".
Depresja to według mnie czarna dziura, czarna materia która pochłania człowieka, sytuację w jakiej się znajduje, herbatę którą pije, książkę którą czyta i aktualny czas. To coś wszechogarniającego i wszędobylskiego jak w tym powiedzeniu "otwieram lodówkę a tam..." no właśnie, a tam depresja. Nie da się pomylić z jesienną depreszką, kóra to trawi tony czekolady albo godziny amerykańskich seriali jak kto woli - ja nie wiem co to takiego bo jesień to moja ulubiona pora roku nawet listopad wydaje mi się być piękny. Jest bardzo podstępna, bo wewnętrznie mówimy sobie "musimy dać radę" a to woda na młyn depresji. Oczywiście że też powtarzałam sobie co rano że dam radę. Byłam korpośmieciem który codziennie w zgrzebnej szarej bądź czarnej sukience, z włosami spiętymi i radiem na uszach jechał komunikacją miejską żeby walczyć o lepsze jutro dla firmy która mnie łaskawie zatrudniła i z którego to powodu byłam dumna. Codzienna 'walka o z łóżka wstanie' jak śpiewa Coma.
W praktyce wyglądało to tak że nie ma się siły iść do toalety, jest się jakby przytłoczonym wielkim głazem. I nie mam tu na myśli leniwych niedziel kiedy to człowiek wala się po łóżku do południa i nic mu się nie chce.  To jest pobudka jakby ktoś wstrzyknął mi red bulla bo po otwarciu oczu ciężko jest złapać oddech - już mam zadyszkę a serce wali niemiłosiernie. Cytując Adasia Miałczyńskiego z Dnia Świra "jestem już zmęczony a przecież jest rano". Jest się na tyle wyprutym że ciężko, fizycznie ciężko jest  przeczłapać dziesięć kroków a jeśli w ogóle nie ma się do tego motywacji z racji zchorzałej psychiki to można sobie wyobrazić że jest prawie niemożliwe iść do tej cholernej toalety.
Czy już wtedy miałam depresję? Nie mnie to oceniać i stawiać diagnozy. Wiem że czułam się okropnie na tyle że rzuciłam korporację na rzecz wyjazdu za granicę i ustawienia się tam na resztę życia.
Ale wtedy nie wiedziałam jeszcze że jestem w ciąży:)
Aha..tekst o tym że depresja bierze się z nicnierobienia, można by przypisać mojej mamie. O tym co było dalej to w następnym poście bo właśnie dziecię się obudziło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz