19.08.2014

superproduktywność

No i po weekendzie. Widziałam się z rodzicami, cały tydzień byłam podminowana tym wyjazdem ale w sumie można powiedzieć że obyło się bez większych dramatów. Na koniec tradycyjnie przed wejściem do samochodu mama uszczypnęła mnie w 'boczek' mówiąc: 'schudnij trochę, bo zostało Ci jeszcze tego po ciąży'. Gwoli wyjaśnień - w ciąży przytyłam 10 kilo, obecnie ważę 58 kg przy wzroście 170, od porodu minęło pół roku (tak, według mojej mamy jestem za gruba, tak - dzięki temu czuję się gruba).
Przyjechaliśmy, dziecina najpierw zasikała przewijak, body i łóżeczko razem z kołdrą, potem zwymiotowała na naszą kołdrę, poduszkę i prześcieradło, na koniec załadowała doszczętnie pieluchę i już było wszystko ok. Zaczęły się zabawy, chichotanie i udawanie motorynki. Nie wiem czy to jakoś rzutuje na dalszy rozwój mowy, ale dziecko moje wymawia 'r' bezbłędnie.
Zrobiłam milion prań, prasowań, zrobiłam leczo, bawiłam się z malizną i tak mi minął cały dzień. Dziś już trochę gorzej z produktywnością ale spacer już zaliczony, ciasto na chleb rośnie i zaczęłam robić murzynka. Maleństwo śpi. Mam ochotę zacząć robić mus jabłkowy do słoików ale coś jabłka przestały spadać...już by się skończyły?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz